Dzisiaj z okazji Dnia Babci i Dziadka prezentujemy Wam wyjątkową książkę Cezarego Harasimowicza “Mirabelka”, za którą autor otrzymał wyróżnienie w konkursie Książka Roku 2018 organizowanym przez IBBY. Mimo, iż nie jest to książka przeznaczona dla dzieci w wieku Weroniki i Gabrysi (zdecydowanie dla dzieci w wieku 10+ i obowiązkowo dla każdego dorosłego), sięgnęłam po nią ze względu na skojarzenie, które przyszło mi do głowy, kiedy oglądałam ją w księgarni. Ale zanim napiszę Wam co to za skojarzenie, chciałabym w kilku słowach przybliżyć Wam “Mirabelkę”.
Tytułowa mirabelka jest narratorem całej opowieści, świadkiem czasów od dwudziestolecia międzywojennego aż do współczesności. Poznajemy ją jako młode drzewko, posiadające jedynie małe listki. Mirabelka nie mogła doczekać się chwili, kiedy jej gałęzie oblepią owoce. Chciała być jak rosnąca obok niej – dojrzała mama, o dużym, szorstkim pniu. W końcu wyrosła z jej pestki, była jej częścią. Czekała i czekała, bardzo dokładnie obserwując to, co działo się wokół. A działo się dużo. Widziała wojnę, zagładę getta, stalinizm, potem lata odbudowy osiedla. Widziała zbyt wiele, niewiele z tego pojmując. Posiadała natomiast niezwykły dar, zdolność odczuwanie tego, co czują mieszkańcy Muranowa. Rozumiała ludzką mowę i potrafiła rozmawiać z dziećmi, bo to właśnie one mają w sobie to coś…coś czego nie umiała nazwać słowami.
Z perspektywy mirabelki poznajemy losy mieszkańców Warszawy, dowiadujemy się kim są i jak potoczyły się ich losy. Los samej mirabelki niestety okazuje okrutny. Drzewo nie jest w stanie przetrwać naszych czasów, zostaje wycięte, a w jego miejscu pojawia się wielki apartamentowiec. Pojawia się jednak nadzieja…w postaci pestki….
Cezary Harasimowicz opowiedział historię, która wydarzyła się naprawdę, bo żółta mirabelka rzeczywiście istniała, tak jak niektórzy bohaterowie książki np. Irena Sendlerowa. Okazuje się, że jeden z mieszkańców zabrał pestkę mirabelki do Ameryki. Szczepki drzewka we wrześniu 2018 r. zostały wsadzone z powrotem w ziemię na Muranowie i tak historia zatoczyła koło.
„Mirabelka” to bardzo wzruszająca opowieść wzbogacona przepięknymi ilustracjami autorstwa Marty Kurczewskiej. Drzewo na okładce ma niesamowite barwy, podobnie jak ilustracje wewnątrz książki. Pomysł ze złotymi kuleczkami, które mają przypominać małe mirabelki jest genialny. Miłość, smutek, radość, upływ czasu – wszystko jest widoczne w ilustracjach.
Tytułowa mirabelka przybliża nam historię kilku pokoleń mieszkańców warszawskiej dzielnicy. I właśnie to drzewo skojarzyło mi się z ponad stuletnim orzechem włoskim rosnącym na działce moich dziadków, pradziadków Weroniki i Gabrysi. Myślę, że tak jak mirabelka, miałoby dużo do opowiedzenia o losach nie tylko naszej rodziny. Zasadził go mój pradziadek Stanisław, moja babcia Krystyna będąc dzieckiem patrzyła jak z małego ziarenka powoli wyrasta wielkie drzewo. Moja mama czytała pod nim książki. Obok orzecha był ogródek warzywny i wielkie krzaki czerwonych róż, które pamiętam jak przez mgłę. Mam natomiast wśród nich piękne zdjęcie, mam na nim ok czterech lat. Teraz w jego cieniu moje córki latem bawią się wokół niego w berka, a jesienią podobnie jak bohaterowie książki Cezarego Harasimowicza (Dorka i Chaim zbierali dojrzałe mirabelki) dziewczyny zbierają kosze pełne orzechów. Z mirabelek ludzie robili kompoty, dżemy – my z orzechów robimy ciasta i nalewki. Mam nadzieję, że nikt nigdy go nie wytnie, bo jak się okazuje drzewa mogą być naprawdę inspirujące…
Do sesji zdjęciowej dziewczyny zaprosiły ukochaną prababcię Krystynę, która w tym roku skończy 88 lat.
tytuł: Mirabelka
tekst: Cezary Harasimowicz
ilustracje: Marta Kurczewska
wydawnictwo: Zielona Sowa
rok wydania: 2018
oprawa: twarda
Dodaj komentarz